wstęp
Ludzie
woda, pomoc i języki
- Z wodą nie ma w Fogaraszach problemu. Nie trzeba jej ze sobą nosić w wielkich ilościach. Odradzam jednak uzupełnianie zapasów z wód stojących. Najbezpieczniejsze są wartkie strumienie. Aby mieć całkowitą pewność, warto dodatkowo korzystać z tabletek uzdatniających wodę do picia. Tabletki te oczyszczają wodę zabijając drobnoustroje wywołujące biegunkę, infekcje pokarmowe itp.
Aby wezwać w górach ratunek, należy na klawiaturze telefonu napisać "Salvamont" wciskając te klawisze, które odpowiadają za kolejne litery tego słowa. Numer, który się w ten sposób pojawi, to numer ratowników górskich.
W Rumunii można porozumieć się po angielsku. Zwłaszcza z młodszym i średnim pokoleniem. Natomiast z tym starszym po włosku. Z drugiej strony, nie ma co liczyć na znajomość rosyjskiego, chyba ze w regionach przy granicy z Ukrainą.
4 odcinek górski
W planie tego dnia mieliśmy dotrzeć do jeziora Balea Lac, przez wierzchołki Laitel, Laita, Varful Paltinului. Widoki najpiękniejsze wciągu całej wyprawy.
Ze szczytu Laity wciąż widać jeziorko Caltun:
W zejściu do Balea Lac pomagają liny asekuracyjne.
To, co ukazało się naszym oczom przy końcu naszej wędrówki, całkowicie nas zaskoczyło. Cywilizacja w środku Fogaraszy, polskie Krupówki... poniżej widziane jeszcze ze szlaku. Powstałe dzięki przeprowadzonej przez Fogarasze trasy transfogaraskiej.
3 odcinek górski
Na szczycie nie zostaliśmy zbyt długo. Było już późno, a my wciąż mieliśmy długi odcinek trasy do pokonania. Strunga Domnei jest odcinkiem dość niewygodnym. Poza tym blisko Caltun szlak zaskoczył nas pionowym i wyjątkowo wąskim zejściem. Nie było wyjścia, jak najpierw spuścić plecaki, a dopiero potem przeciskać się samemu.
W momencie, gdy schodziliśmy do Caltun ściemniało się.
Natomiast gdy do niego doszliśmy, było już całkowicie ciemno. Poza tym gęsta mgła i coraz silniejszy wiatr.
Po rozłożeniu namiotów zaraz zagotowaliśmy wody na herbatę. Do herbaty podwójna dawka paracetamolu i aspiryny. Potem coś ciepłego do jedzenia i spać. Co działo się w nocy, opisałem w poście poświęconym noclegom:)
2 odcinek górski
W połowie drogi rzeki, a więc okazja do schłodzenia zmęczonych stóp.
Na koniec cel naszej podrózy tego dnia: Cabana Negoiu
1 odcinek górski
W Cabana Barcaciu byliśmy dopiero wieczorem.
manele
Dobre. Albo to:
Sybin
No a poza tym ładny Rynek.
przepis na ciorba de burta
rumuńskie przysmaki
Inny rumuński przysmak, jaki jedliśmy to mici - grillowane kiełbaski z mięsem mielonym bez flaka:) Dobre. Po zejściu z gór zjadłem dwa od razu, Roly zjadł ich siedem. Więcej powie zdjęcie:
Poza tym piliśmy palinkę, której trochę przywiozłem na pamiątkę do domu. Palinka to coś na wzór naszego bimbru. Można je kupić wszędzie w Rumunii, choć nie ma jej w oficjalnej sprzedaży. Wystarczy zapytać.
Poza piciem i jedzeniem było tez palenie. Z nazwy nic nie wymienię. Ale pokażę, w jakim stanie był Roly:)
noclegi
Natomiast w drodze powrotnej spaliśmy na sprawdzonej kwaterze we Lwowie przy ul. Galickiej (Halycka) 15/6. Wpadliśmy bez uprzedzenia, ale i tak nie było problemu. Gospodarze przyjęli nas bardzo ciepło. Chcieli, aby im zapłacić w złotówkach: po 30 pln od osoby. Przy okazji zdobyliśmy namiary na inną kwaterę, też w centrum, bo przy ul. Doroszenki (tel. +380 067 26 35 095). Kwaterę tę prowadzi matka z corką, dobrze mówią po polsku.
dojazd i powrót z wyższych partii gór
Stamtąd też złapaliśmy stopa do Cabany Poiana Neamtului. Kosztowało nas to 50 RON. Ale było warto, bo dzięki temu zyskaliśmy dodatkowy dzień na dużych wysokościach. Poza tym po raz pierwszy mieliśmy okazję posłuchać manele:)
powrót z Fogaraszy
Kilka uwag. Po pierwsze, Halta Carta to przystanek kolejowy w miejscowości, do której zeszliśmy prosto z gór. Nie ma tam stacji kolejowej z kasą. Bilet kupuje się u konduktora. Podobnie jak w przypadku ukraińskich autobusów, można go nabyć taniej, pytając się "Ile będzie kosztował przejazd bez biletu?" :) Wtedy konduktor policzy nam o połowę taniej, ale pieniądze zatrzyma dla siebie. Taki zabieg raczej uda się nam tylko w pociągach typu personal.
Po drugie, w Suczawie z dworca kolejowego do autobusowego zabierze nas autobus nr 2. Nie pamiętam, ile to przystanków. Najlepiej prosić o wskazówki miejscowych. Po przyjeździe na dworzec okazało się, że jedyny autobus do Czerniowców odchodzi o 13:00. Jak dla nas za późno. Na szczęście udało się dowiedzieć o inne środki transportu. Spod bazaru obok dworca, którego zdjęcie znajduje się poniżej, do Czerniowców zabrał nas ukraiński przemytnik:)
Po trzecie, dojazd do Lwowa autobusem to nie był najlepszy pomysł. W tym samym czasie dotarlibyśmy pociągiem (np. tym o 15:19) taniej i na pewno w bardziej wygodnych warunkach. Po czwarte, ze Lwowa do Lublina można dostać się dwoma autobusami. Pierwszy odchodzi o 08:00 a drugi o 15:00.
Nie licząc noclegu w Sybinie, podróż powrotna też zajęła nam dwa dni. Niestety pierwsza noc przypadła na podróż pociągiem z Braszowa do Suczawy. Dopiero drugą noc spędziliśmy na prywatnej kwaterze we Lwowie.