To spektakularny fragment szlaku biegnącego głównym grzbietem górskim: Cabana Negoiu - szczyt Negoiu - Strunga Domnei - jezioro Caltun. Wyprawę zaczęliśmy od rozmowy z ratownikiem górskim. Wyprawy nam nie odradził, ale stwierdził, ze powinniśmy liczyć się z deszczem.
Już niedługo okazało się, że miał rację. Gęsta mgła z drobnym deszczem towarzyszyła nam w zasadzie do samego Negoiu. Szkoda, bo spodziewaliśmy się wspaniałych widoków. Niestety dookoła mleko...
Na szczycie nie zostaliśmy zbyt długo. Było już późno, a my wciąż mieliśmy długi odcinek trasy do pokonania. Strunga Domnei jest odcinkiem dość niewygodnym. Poza tym blisko Caltun szlak zaskoczył nas pionowym i wyjątkowo wąskim zejściem. Nie było wyjścia, jak najpierw spuścić plecaki, a dopiero potem przeciskać się samemu.
W momencie, gdy schodziliśmy do Caltun ściemniało się.
Natomiast gdy do niego doszliśmy, było już całkowicie ciemno. Poza tym gęsta mgła i coraz silniejszy wiatr.
Po rozłożeniu namiotów zaraz zagotowaliśmy wody na herbatę. Do herbaty podwójna dawka paracetamolu i aspiryny. Potem coś ciepłego do jedzenia i spać. Co działo się w nocy, opisałem w poście poświęconym noclegom:)