Ludzie

Przy Cabanie Barcaciu poznaliśmy sympatyczną grupę Rumunów oraz parę Francuzów. Melanż był nie tylko alkoholowy (piwo, wino, koniak, ouzo) ale i językowy: po angielsku mówili wszyscy, po francusku Francuzi i jedna Rumunka, po włosku Francuska, jeden Rumun i ja:)

Natomiast przy Cabanie Negoiu poznaliśmy się inną grupą Rumunów. Od spędzonego wspólnie wieczora już do końca naszego pobytu w Fogaraszach wędrowaliśmy razem.


Natomiast po zejściu do Balea Lac doświadczyliśmy pewnego zwyczaju. Otóż nasi przyjaciele kategorycznie odmawiali przyjęcia jakiegokolwiek zwrotu kosztów za poniesione przez nich na rzecz wszystkich wydatki. A więc nie przyjęli pieniędzy za palinkę i inne napoje, za mici, za papierosy itd. Wiedząc jakie są średnie zarobki netto w Rumunii, zaczęła nas ta sytuacja mocno frustrować. Kiedy podstępem udało się nam wcisnąć im pieniądze do ręki, zagrozili, ze albo weźmiemy je z powrotem, albo dadzą je pierwszemu lepszemu gościowi na ulicy! Dlatego postanowiliśmy, ze następnego dnia zapłacimy wszystkim za śniadanie. Udało się, choć znów z pomocą fortelu. Ostatecznie, odkryta zasada była taka, ze nie oddawaliśmy sobie pieniędzy, ale na zmianę płaciliśmy za całą grupę: raz oni za nas raz my za nich. I tak to chyba jest...